Rób to co kochasz
Siedzę na puzzlach z świnką Peppą, depczę po wszędobylskich klockach, liczę okruszki na podłodze po naszych ulubionych, maślanych ciasteczkach, patrzę na czerwone policzki dziewczynek, na ich ręce które coraz żywiej posługują się kredkami. Siedzę, uśmiecham się i napawam pełny nadziei myślą, że to błogie i pełne beztroski dzieciństwo tak szybko się nie skończy.
Nie pamiętam kiedy prysło moje dzieciństwo. Wiem, że w pewnym momencie zacząłem siebie wyśmiewać, zacząłem siebie ograniczać, swoją głowę, swoją wolność, swoje marzenia. Zostawiłem jedno. Wyobraźnie. Najlepszą ucieczkę od rzeczywistości. Żałuję, że nikt w dzieciństwie nie wpajał mi do głowy, że mam robić w życiu to co kocham. Szkoda, że muszę walczyć o swoje ja, o to co lubię, o to co chcę robić. Jakby to wszystko było czymś nienaturalnym, jakby czyjeś marzenia, moje marzenia, były wybrykiem. Nic teraz nie sprawia mi takiej trudności jak odnajdywanie siebie i pozostanie sobą na dłużej niż miesiąc.
Nie wiem, czy uda mi się wychować dziewczynki w poczuciu pełnej akceptacji i wolności dla umysłu. Jednak wiem, że przechodzimy to dzieciństwo razem. Wynosimy z niego wszystko co najlepsze, uczymy się życia i spojrzeń na świat z różnych perspektyw. Gotujemy plastikowym długopisem, znanym jako najlepsza łyżka w Sowim Królestwie. Maślane ciastka zagryzamy bułką z masłem. Łapiemy biedronki i przygotowujemy dla nich ucztę w kartonowej kuchni, z trawy, z wody, z piasku. Złą pogodę mamy w nosie a zapas dobrego nastroju nosimy w kieszeniach.
Często spoglądam na królewnę Sowiego Królestwa i tak jej po prostu zazdroszczę. Chciałbym być jak ona. Chciałbym, żeby ona pozostała taką na zawsze.
Chciałbym być pępkiem świata ludzi większych ode mnie. Nie tylko wzrostem, ale i umysłem, sercem. Grać na ich emocjach, uczuciach, umiejętnie manipulować, ale jedynie dla czekolady, uścisków i czułych słów. Wypijać litry soków, wlewać je do kubków, tych małych, mniejszych, żeby później z powrotem wlewać je do butelek. I tak w kółko. I w kółko. Robić kałuże. Odbijać w kolorowej wodzie swój dobry nastrój. Uśmiechać się, powtarzać „nic się nie stało”. Nie przejmować się materialnym stanem. Gonić zwierzęta. Malować palcami słońce na trawie. Uśmiechać się do obcych. Biegać i skakać. Pokonywać kilometry, żeby tylko poznać bliżej kamienie. Wstawać z każdego upadku z uśmiechem. Okazywać miłość do każdej rzeczy. Zabawiać tych mało rozrywkowych i dawać popalić wariatom. Grzebać w ziemi, wąchać stokrotki. Być częściej na tak niż na nie. Zapomnieć o bólu upadku bezpowrotnie. Uczyć się na błędach. Próbować. Wchłaniać świat.
Usuwać chwasty, zachowywać dobre wspomnienia i robić w życiu tylko to co kocham.